Z Warszawy wróciliśmy jeszcze do Nieborowa, a stamtąd w pierwszych dniach września odjechaliśmy do Bellevue, gdzie zastałam mego chłopca w dobrem zdrowiu.
Brat męża, Ludwik, odprowadził nas do Berlina. Chcąc zwiedzić przyszłe męża dziedzictwo, obróciliśmy drogę na Kalisz, Ostrów i Przygodzice.
Droga prowadząca do tych miejscowości, nie była ani malownicza, ani wygodna. Ostrów, było to miasteczko zamieszkałe wyłącznie przez żydów, którzy na nasze spotkanie wyjechali konno. W braku odpowiedniego ubrania, dla uczczenia przyszłych dziedziców przywdziali aksamitne suknie swoich żon. Można sobie wyobrazić, jak wspaniale przedstawiała się naszym oczom cała ta kawalkada.
W Przygodzicach zatrzymaliśmy się tylko na dwadzieścia cztery godziny, bo wioska ta, jakkolwiek bardzo intratna, dająca duży dochód ze stawów i lasów, nie posiadała ani pałacu, ani nawet domu, w którym by można było mieszkać.
Księżna Ludwika Radziwiłłowa z Hohenzollernów
Pon | Wto | Śro | Czw | Pią | Sob | Nie |
---|---|---|---|---|---|---|
1 |
2 |
3 |
4 |
5 |
||
6 |
7 |
8 |
9 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |