Kroniki literackie prowincji, to niezwykła książka o Ostrowie jakiego jeszcze nie znasz. Jej bohaterami są nie tylko osoby, których związki z naszym miastem są dość dobrze znane (Wojciech Bąk, Gustaw Bojanowski, Józef Jachimek, Jadwiga Żylińska, Edzard Schaper), ale w nieoczekiwanych kontekstach na jej kartach pojawią się również: E. T. A. Hoffmann, Fiodor Dostojewski, Jerome David Salinger, Truman Capote, Jarosław Iwaszkiewicz, J. M. Coetzee, i… Jurij Andruchowycz.
W SPRZEDAŻY OD 26 STYCZNIA 2017
Kroniki literackie prowincji są rodzajem punktowej historii literatury, odnotowującej zdarzenia, sytuacje, obrazki, epizody o rozmaitym ciężarze gatunkowym, omawiane w piśmiennictwie historycznym lub historycznoliterackim, lub też zupełnie nieznane, oparte na dokumentach lub na wyobraźni autora, prawdziwe lub apokryficzne. Ich wspólną cechą jest usytuowanie w Ostrowie Wielkopolskim lub w okolicach miasta. To tu zbiegają się, lub stąd biorą początek, szlaki, które – rzecz jasna – obejmują Wielkopolskę, Polskę, Europę, zwłaszcza Niemcy, Włochy i Austrię, a bywa, że sięgają dalej – do Ameryki czy Afryki Południowej. Gdyż stąd wywodzili się, lub tutaj zatrzymali – na moment lub na dłużej – twórcy co najmniej nietuzinkowi, a niekiedy – za przykład niech posłuży John M. Coetzee – wielcy.
Książka jest opisem przypadków niepochłoniętych przez rutynę prowincji, ludzkich losów, determinacji, czy uzdolnień, które zdają się czasami reprezentatywne dla swoich czasów, a czasami narzucają im własne warunki. W obu przypadkach są świetnym materiałem na fabułę.
Proza Witolda Banacha sprawia wrażenie równo, z wyczuciem i czułością rozpostartej pomiędzy miłością do miasta i umiejętnością jego wnikliwego postrzegania. W rezultacie Ostrów – nieduży, usytuowany na uboczu spraw wielkiego świata – staje się przestrzenią naprawdę interesującą.
prof. dr hab. Piotr Śliwiński
To, co uczynił Witold Banach w Kronikach literackich prowincji okazało się znacznie lepszym, głębszym i bez wątpienia atrakcyjniejszym portretem miasta niż najbardziej nawet szczegółowa monografia.
Autor książki zdaje się wychodzić z założenia, iż historia do pewnych granic chętnie wchłania fikcję, a fikcja na identycznych prawach żywi się historią. Jako pisarz i historyk, czuł się zatem w obowiązku odnaleźć i zagospodarować część wspólną obu tych rezerwuarów opowieści. A uczynił to na tyle udanie, że czytając Kroniki, czytelnik odczuwa w pewnym momencie ten niezwykły komfort, jaki niesie ze sobą brak obowiązku oddzielania faktów od domniemań, fantastycznych historii od historycznej fantazji.
dr Tomasz Gruchot